piątek, 9 stycznia 2015

Orzechu, czemu kusisz?

          Cześć, motylki, co u was? Z przykrością muszę przyznać, że wczoraj wieczorem omal nie dostałabym napadu... Zdążyłam zjeść garnuszek orzechów ziemnych zanim się opamiętałam! Oj, długo jeszcze czułam je na żołądku, na szczęście to było jeszcze na długo zanim poszłam spać, więc z moim metabolizmem nie było źle. Chyba odbiło się to trochę na mojej wadze, a może to zwykłe wahania w gramach? W każdym razie, na szczęście nie zawaliłam dzięki swojemu opanowaniu, a różnica jest niewielka. Aby następnym razem zapobiec takim sytuacjom, kupiłam sobie gumy miętowe - będę żuć jedną za każdym razem, gdy poczuję gwałtowną chęć jedzenia. Naprawdę działa!

Waga z dzisiejszego poranka: 54,2 kg
Wafel ryżowy z twarogiem półtłustym x2: 61 kcal
Herbata ziołowa: 2 kcal
Mandarynka x2: 74 kcal
Wafel ryżowy na sucho: 19 kcal
Filet z morszczuka z surówką z kiszonej kapusty: 86 kcal
35 brzuszków: - 35 kcal
RAZEM: 207 kcal/400 kcal

          Robiłam jeszcze ścianę płaczu przez 50 sek. Spokojnie, jeszcze sobie coś dojem, bo moje bilansiki są na prawdę malutkie, a ja chcę być chuda, a nie martwa x3 Dodatkowo mam w planie ćwiczenia na szczupłe ramiona i '-180 kcal w 8 minut', ale to już pod wieczór.

          Dzięki codziennym ćwiczeniom, jestem coraz silniejsza i zbieram się po chorobie! Mogę już na przykład wykonać krótki trucht, co wcześniej było dla mnie niemożliwe! Cieszę się z tego powodu :3

          Trzymajcie się chudo, kochane!

2 komentarze:

  1. Śliczny bilans, ale dobrze, że zdecydowałaś się coś jeszcze zjeść.
    Gratuluję pokonania napadu :D
    Trzymaj się ;*

    OdpowiedzUsuń